Drugi sezon oryginalnego serialu Netflixa opartego o komiksy “Warrior Nun” [Simon Barry] pod tym samym tytułem jest bezpośrednią kontynuacją pierwszego. Tak jak wspomniałem we wcześniejszej recenzji niestety ta produkcja została przez platformę skasowana (z resztą nie ona jedyna),a szkoda bo pierwszy sezon naprawę nie był aż taki zły choć nie powiem miał swoje wady. Nie mniej postanowiłem skończyć całą serię więc oto moja recenzja drugiego sezonu. UWAGA NA SPOJLERY!
ZMK po zdradzie Vincenta [Tristán Ulloa] i ucieczce Adriela [William Miller] rozprasza się w różne miejsca na świecie. Wszyscy się ukrywają po to by mogli wymyślić skuteczny plan na pokonanie "fałszywego anioła" no i też po to by ukryć przed nim aureolę. I w końcu nadarza się okazja na zdobycie artefaktu, który mógłby zablokować jego nadprzyrodzone umiejętności. Oczywistym jest że Siostra Wojowniczka i jej zespół nie mogą jej przegapić. Jednak wraz z pojawieniem się jednego z wielu planów pojawiają się również nowe problemy. Adriel "rekrutuje" nowych wyznawców co daje mu jeszcze większe możliwości. A Lilith [Lorena Andrea] w końcu również zdradza zakon i dołącza do mężczyzny. Mało tego jednostki ZMK są skutecznie eksterminowane przez Adriela i jego wyznawców jedna po drugiej. Avie [Alba Baptista] i całej ludzkości kończy się czas, a wróg czego by nie zrobiły jest ciągle o krok przed nimi. Nawet tajemniczy młodzieniec, który chce pomóc i wydaje się być kluczem do rozwiązania problemu nic nie może zdziałać. W końcu jednak dochodzi do ostatecznej konfrontacji, ale wierzcie mi lub nie takiego zakończenia jakie występuje w tej produkcji się nie spodziewacie (tak samo jak ja).
Oczywiście główną bohaterką drugiego sezonu "Warrior Nun" nadal jest Ava. Tyle że wydarzenia z pierwszego naprawdę mocno na nią wpłynęły i ją zmieniły. Nie jest to już ta sama nastolatka, która chce poznać co znaczy "normalnie żyć". Już w pierwszych chwilach widać że wydoroślała, ale nadal jest trochę zbyt porywacza i lekkomyślna. Jednak z pewnością już dorosła do noszenia aureoli i pogodziła się ze swoim losem. Przynajmniej do czasu aż pozna jego ciąg dalszy, który bądźmy szczerzy nie wydaje się zbyt szczęśliwy. Tym bardziej biorąc pod uwagę to że w tle szykuje się jakiś nowy romans.
To co jest głównym plusem drugiego sezonu to to że akcja na którą narzekałem pierwszym jest bardzo satysfakcjonująca. Pisząc to mam na myśli sceny walk, fakt jest ich trochę za mało jednak więcej niż w poprzednim i są wykonane wręcz świetnie. Widać w nich bardzo dobrą choreografię, sprawną pracę kamery i styl co sprawia że są nie tylko oryginalne, ale i ogląda się je z przyjemnością. Niestety jest też trochę głupkowatości oto przykład: jeżeli oglądaliście pierwszy sezon (lub czytaliście jego recenzję mojego autorstwa) to wiecie że Camila [Olivia Delcán] jest jedną z zakonnic. Okazuje się że wcześniej najwyraźniej była nie zbyt zaangażowana seksualnie, a tu BUM! Pojawia się pewien gościu i nagle zdaje się być nim bardzo zainteresowana. Mało tego w pewnym momencie nawet z nim flirtuje. Okej może i coś takiego może się wydarzyć, ale czy było to potrzebne do czegoś w kwestii fabuły? Raczej nie.
Niestety nie obeszło się bez zmarnowania ciekawego wątku. Mowa o Lilith ta nie dość że zachowała się wręcz banalnie. To w pewnym momencie straciła sens dla całej historii i stała się tylko jej tłem. Tak samo jak wiele innych postaci drugoplanowych. Matka Przełożona [Sylvia De Fanti], Ojciec Vincent, Papież Duretti [Peter De Jersey], Dr. Salvius [Thekla Reuten] czy Miguel [Jack Mullarkey], który okazuje się być Michaelem również straciły na swoim. Dlaczego? A no dlatego że są tylko kolejnymi pionkami, których zadaniem jest pchać akcje do przodu. I nic więcej. A ponadto Miguel/Michael tak naprawdę nawet raz po raz psuje jej tępo i to co mogłoby być napędem powtarzając że nie może powiedzieć jakie jest jego zadanie w misji pokonania Adriela. Co najśmieszniejsze na samym końcu okazuje się że cały czas był tak naprawdę bezużyteczny. Ponownie również można zauważyć że w niektórych momentach pojawia się zbędna gadanina na przykład podczas walki Mieguel/Vincent. Jest to najzwyklejsze przedłużanie kolejnych scen, które wcale nie były potrzebne.
Serial sam w sobie nie jest zły choć to głównie teen drama. Niestety nie można mu wybaczyć nadmiernego i tak naprawdę zbędnego zwalniania tępa i wciskania niepotrzebnych kwestii czy kasowania potencjalnie całkiem fajnych wątków. Trzeba przyznać wprost ze najwyraźniej twórcy nie mieli na nie pomysłu, a może mieli jednak i tak ich nie wykorzystali. Szkoda no ale cóż z cala pewnością drugi sezon “Warrior Nun” jest lepszy od pierwszego pod wieloma względami. Co do całości to ogólnie rzecz biorąc mogłoby być o wiele lepiej. Jednak uważam że lepiej że jest tak jak jest aniżeli twórcy mieliby partolić więcej rzeczy. Bo biorąc to wszystko pod uwagę to chyba trochę za mało się starali i pisali scenariusz na kolanie, albo najzwyklej w świecie mają tendencję do robienia swoich produkcji jakoś niezbyt mocno angażując się w nie. Koncepcja oczywiście na plus, materiał źródłowy również jednak wykonanie jest po prostu niewiele powyżej średniej, a może nawet średniej produkcji. Nadal jest to produkcja głownie dla nastolatków. Choć może przypadnie też do gustu fanom klimatów Biblijnych i fantasty. Jednak w dalszym ciągu z pewnością nie jest to serial w którym można by doszukiwać się dużej dawki akcji.
Komentarze
Prześlij komentarz