Resident Evil to jedna z legendarnych już marek. I nie jest tak bez powodu. Ponieważ jest nie tylko jedną z najciekawszych franczyz jakie poruszają temat apokalipsy zombie. Ale i swego czasu pierwsza część gry od której tak naprawdę wszystko się zaczęło zrewolucjonizowała gatunek survival horroru. Nie ma się więc co dziwić że po dziś dzień ma ogromną społeczność oddanych fanów na całym świecie. Wspomniałem o pierwszej części gry “0” to jej prequel, a co za tym idzie jest to chronologiczny początek całego uniwersum. Ja w oryginał nie grałem (może kiedyś zagram w ramach ciekawostki, albo jakiegoś retro artykułu), ale zamiast tego jak widać w tytule przychodzę z recenzją jego remastera. ZAWIERA SPOJLERY!
Wszystko zaczyna się gdy zespół Bravo organizacji S.T.A.R.S (Special Tactics and Rescue Service) zostaje wysłany w góry Arklay żeby zbadać sprawę tajemniczych i brutalnych morderstw do jakich tam dochodzi. Jednak w trakcie podróży silnik helikoptera, którym się przemieszczają ulega awarii. Przez co pilot jest zmuszony lądować awaryjnie. Nieopodal miejsca lądowania odnajdują rozbity samochód transportowy ze zwłokami strażników transportujących więznia na wykonanie kary śmierci. Tylko że samego więźnia nie ma wśród ciał, więc jak nie trudno się domyślić jest pierwszym podejrzanym w sprawie. Dowódca jednostki zarządza poszukiwania domniemanego sprawcy katastrofy. Początkująca Rebecca Chambers (Riva Di Paola) dociera do pociągu Ecliptic Express w którym odkrywa że wszyscy w pojeździe zostali przemienieni w krwiożercze zombie. Jeszcze nie wie że to dopiero początek koszmaru jaki ją spotkał. Żeby go przetrwać i wydostać się z niebezpiecznych terytoriów będzie musiała połączyć siły z wyżej wymienionym, poszukiwanym Billym Coenem (David Webster).
Gracz wciela się w Rebeccę, z czasem również w Billy'ego, których zadaniem jest oczywiście przetrwać w niesprzyjających warunkach i opuścić niebezpieczne lokacje. Oczywiście to do najprostszych nie należy ponieważ pomijając już hordy zombiaków i innych mutantów muszą rozwiązać masę najróżniejszych zagadek. Na przykład ustawić konkretną godzinę na zegarze, ale wcześniej muszą znaleźć do niego wskazówkę, która leży w innym pomieszczeniu, które odblokowuje magnetyczna karta leżąca koło trupa w kuchni na innym piętrze do której odblokowania potrzebny jest kod (takiej nie ma to tyko przykład choć sama ze wskazówką i zegarem w grze się pojawia) i tak dalej. I muszę przyznać że niektóre z tych zagadek naprawdę są skomplikowane i trzeba się nad nimi trochę wysilić. Poza tym otrzymujemy kilka rodzajów broni różnego rodzaju miedzy innymi nóż, koktajl mołotowa czy domyślny pistolet. Nie ma tego dużo, ale zawsze to jakieś urozmaicenie i dodatkowe opcje by wyjść z różnych opresji. Jednak należy pamiętać że lepiej nie szaleć z amunicją ponieważ nie ma jej tu za wiele (podobnie jak wszystkiego innego).
Dodatkowym utrudnieniem jest to że w ekwipunku mamy dostępnych tylko sześć slotów na przedmioty, a niektóre z nich (na przykład granatnik czy strzelba) zajmują ich nawet dwa. By rozwiązać ten problem twórcy wymyśli system przechowywania przedmiotów w taki sposób by gracz mógł upuszczać przedmioty i w razie potrzeby sobie po nie wrócił. Jeżeli miałby problem ze znalezieniem tego konkretnego może włączyć mapę, a na niej jest wszystko oznaczone. Mało tego nie ma tu czegoś takiego jak "punkt kontrolny". Żeby zapisać grę potrzebna jest maszyna do pisania, która znajduje sie tylko w określonych miejscach. A ponadto gdy już takową znajdziemy jest potrzebny tusz bez którego maszyna nie działa. Więc gdy go zabraknie nie będzie już możliwości zapisu gry. A lepiej o tym pamiętać ponieważ gdy któraś z postaci zginie gra zaczyna się od ostatniego zapisu lub samego początku.
Graficznie gra wypada naprawdę bardzo dobrze pomimo swojego wieku. Bez problemu można ogrywać ją w wysokich rozdzielczosciach. A przy tym podziwiać bardzo ładne lokacje. Jeżeli jednak mielibyśmy taką zachciankę to istnieje możliwość zmiany rozdzielczości na oryginalną. Podobnie jest też ze sterowaniem. Można grać na alternatywnym (bardziej intuicyjnym), albo oryginalnym czyli takim jakie było w pierwotnej wersji gry. Jednak jeśli mielibyśmy oceniać je przez pryzmat dzisiejszych standardów to można by odnieść wrażenie że są trochę archaiczne. I to jest chyba największy mankament tej produkcji. Na pewno lepiej gra się na padzie niż na klawiaturze. Jednak to nie zmienia faktu że występują problemy z celowaniem z broni lub czasem postać po prostu się gubi. Nawet pomimo przyzwyczajenia się do tego specyficznego sterowania.
Tego co tej produkcji zarzucić nie można to to że brakuje jej klimatu. Rzuty kamery (które są znane z pierwszych trzech oryginałów) w połączeniu ze świetną ścieżką dźwiękową sprawiają że uczucie osaczenia towarzyszy graczowi przez cały czas rozgrywki. Nie ma tu nie wiadomo ile jumpscare'ów, choć faktycznie się kilka pojawia. Ale zamiast tego właśnie przez wcześniej wspomniane rzuty kamery nie raz przeciwnik może zaskoczyć gracza ponieważ niejednokrotnie nie widać obszaru w którym się aktualnie znajduje i co robi, a to naprawdę potrafi trzymać w napięciu. I nawet czasami zdenerwować bo bądź co bądź na wyższych poziomach trudności bywa naprawdę o wiele trudniej.
Można tu również zaobserwować wiele smaczków z pierwszych części gry. Takich jak bardzo specyficzne przez co dzisiaj rozpoznawalne ekrany ładowania z otwierającymi się drzwiami, ekran statusu głównych bohaterów czy nawet same roślinki będące swoistymi potkami, ale nie tylko. Warto też dodać że po pierwszym ukończeniu gry odblokowują się dwa dodatkowe tryby. Mianowicie Leech Hunter oraz Wesker Mode. Pierwszy rozgrywa się w ośrodku szkoleniowym i polega na zbieraniu zielonych i niebieskich artefaktów, a drugi to nic innego jak kampania z małą podmianką - Billy'ego na Weskera. Po ukończeniu obu otrzymuje się dodatkowe bronie oraz stroje w normalnej rozgrywce.
“Resident Evil 0” to gra, która jest nie tylko wstępem do tego ogromnego i jakże ciekawego uniwersum. Moim zdaniem to też produkcja, która pomimo swoich kilku tak naprawdę małych błędów lub mechanik, które mogłyby być lepsze jest naprawdę warta poświecenia na nią trochę czasu. Nie tylko ze względu na to ze opowiada historie dziejąca sie chwile przed incydentem w Roccon City. Jest to też po prostu kawał dobrej gry, którą każdy fan horroru powinien może nie lubić, ale przynajmniej znać. Powinna również przypaść do gustu fanom klasycznych Residentów ponieważ posiada więcej z tych oryginalnych części aniżeli nowszych produkcji Capcomu. W moim przypadku może nie skradła mi serca, ale bardzo mi się podobała. Tak że nie mógłbym jej nie polecić fanom survival horrorów czy serii RE.
Komentarze
Prześlij komentarz